Przyszła i spędzili wspaniałe popołudnie. Śmiali się i wygłupiali jak dzieci. Dawno nie bawił się tak dobrze. Rozkoszował się jej bliskością, możliwością bezkarnego trzymania dłoni na jej talii, łaskotaniem jej włosów, które niesfornymi kosmykami dotykały jego twarzy. Lubił patrzeć, gdy kręciła głową z dezaprobatą, wytykając mu kolejne błędy. Czasem mylił się celowo, by zobaczyć ten ognik, który zapalał się w jej oczach, czasem zapatrzył się na nią i mylił nogi. Widać było, że Patrycja to kocha. Kocha taniec i kocha uczyć innych miłości do niego. Patrząc na nią zaczynał żałować, że jego miłość do siatkówki zgubiła się gdzieś po drodze, zastąpiona przez rutynę i obowiązek. Chyba popełnił kiedyś błąd. Chciałby wrócić do czasów, gdy nie mógł doczekać się kolejnego treningu, a każdy mecz okraszony był bezsenną nocą. Gdy odbijanie piłki było przyjemnością samą w sobie, a wyjście na boisko w koszulce klubu rozpierało jego serce dumą. Od dawna już tego nie czuł, ale uświadomiła mu to dopiero pasja widoczna w oczach dziewczyny. Skrzywił się niezadowolony, gdy spojrzała na zegarek i ogłosiła koniec zajęć. Zaśmiała się widząc jego reakcję i stwierdziła, że zwykle jej uczniowie inaczej reagowali po pierwszej lekcji.
- Chyba, że przygotowujesz się do pierwszego tańca na weselu, ale w takim przypadku powinna być tu z nami twoja narzeczona - próbowała zażartować, jednak widząc zmianę na jego twarzy wycofała się szybko - Przepraszam, nie powinnam tego mówić. Lepiej już pójdę.
Chwycił jej dłoń, nie pozwalając odejść.
- Zostań - powiedział - Nie mogłaś przecież wiedzieć. Niedawno rozstałem się z dziewczyną, w zasadzie sam nie wiem, czy można to nazwać rozstaniem, czy porzuceniem - westchnął - To skomplikowane.
Uśmiechnęła się nieśmiało:
- Chcesz o tym opowiedzieć?
Z zaskoczeniem przyznał, że chciał. Usiedli na kanapie ściskając w dłoniach parujące kubki z herbatą, a on mówił i mówił. Wyrzucał z żalem pełne goryczy i miłości słowa. Opowiadał, jak wiele miesięcy temu poznał Izę podczas jakiejś imprezy, opowiadał o rosnącej fascynacji, o pierwszych randkach. Mówił o radościach i nerwach wspólnego mieszkania, o jej tęsknocie za Warszawą, o rosnącej frustracji powodującej coraz częstsze kłótnie. Sam siebie zadziwiał otwartością, ale coś w środku nie pozwalało mu przerwać. W końcu stłumionym głosem opowiedział jej o ostatnim wspólnym wieczorze. Zamilkł zawstydzony swym wyznaniem, gdy dowiedziała się już o kilku zdawkowych rozmowach, które przeprowadzili od tego czasu. Spojrzał na nią spod brwi, a ona zamyślona patrzyła w okno. Pięknie wyglądała na tle szarzejącego nieba. Miał ochotę dotknąć jej policzka, pogłaskać po włosach, lecz zamiast tego podziwiał tylko profil dziewczyny. Otrząsnęła się zaalarmowana przedłużającą się ciszą.
- Nie powiem ci, że będzie dobrze, bo nie wiem, czy będzie. To będzie bolało jeszcze długo. Długo będziesz tęsknił i ją kochał, ale musisz spróbować jej wybaczyć.
- Ty wybaczyłaś? - nie wiedział dlaczego o to zapytał i natychmiast tego pożałował, gdy gniew zastąpił radość w oczach Patrycji.
- Ja nie zostałam porzucona. Nie wiem, czy kiedykolwiek zdołam wybaczyć. Muszę spróbować zapomnieć.
Miał ochotę dać sobie w twarz, gdy w pośpiechu zaczęła zbierać swoje rzeczy unikając jego wzroku. Na szczęście zareagowała skinieniem głowy, gdy zapytał, czy przyjdzie kolejnego dnia.
Spotykali się codziennie, a mur zbudowany przez Patrycję z dnia na dzień zdawał się być coraz bardziej kruchy, w przeciwieństwie do samej dziewczyny. Nie potrafił zdefiniować zmian, które w niej zachodziły. Zdawała się rozkwitać. Każdego kolejnego dnia iskierki w jej oczach zyskiwały nowy blask, a uśmiech oszałamiał coraz bardziej. Jej ruchy były coraz bardziej pewne, a polecenia wydawane coraz bardziej zdecydowanym głosem. Coraz częściej przymykała oczy wsłuchując się w muzykę lub nucąc ulubione fragmenty. Lubił na nią patrzeć. Czuł się wówczas szczęśliwy, wystarczało, że była obok i śmiała się, o tak, jak teraz. Nie potrzebował niczego więcej. Lubił, gdy, po skończonej lekcji, siadali razem, by przez chwilę porozmawiać o czymś nieistotnym. Lubił, gdy chowała za ucho niesforny kosmyk włosów, czasem miał ochotę sam to zrobić. Raz spróbował, lecz odsunęła się nerwowo, sprawiając, że jego dłoń została zawieszona bez celu w zgęstniałym nagle powietrzu. Nie chciał, by tak reagowała na jego bliskość, nie wiedział jednak jak ją do siebie przekonać. Przeprosił za śmiałość i chciał zmienić temat, lecz zaskoczyła go mówiąc:
- To ja przepraszam. Nie wiesz o mnie zbyt wielu rzeczy, a ja nie jestem jeszcze gotowa, by o nich mówić. Nie zrobiłeś nic złego.
Chciała odejść, lecz przekupił ją pizzą i filmem, którego nigdy nie widziała, a który miał się za chwilę zacząć. Gdyby ktoś go zapytał, okazałoby się, że nie pamięta ani jednej sceny z tego filmu. Usiadł za nią i z przyjemnością obserwował, jak ona odgryza małe kęsy wydłubując pieczołowicie z trzymanego w dłoni kawałka pizzy nielubiane pieczarki. Wpatrywał się w jej zaaferowany oglądanymi obrazami profil, a w rozpalonej głowie wciąż kołatało mu jedno wypowiedziane przez nią stwierdzenie. "Jeszcze. Nie jest JESZCZE gotowa". Miał ochotę skakać z radości. I skakał, gdy wracał sam do domu po tym, jak odprowadził ją do mieszkania Anki. Skakał z radości, bo chwilę wcześniej przyglądał się wewnętrznej walce, jaka toczyła i która zakończyła się wspięciem na palce i muśnięciem lekko ustami jego policzka. Speszona opuściła wzrok, lecz nie pozwolił na to podnosząc delikatnie jej podbródek i masując kciukiem policzek.
- Dobranoc - powiedział cicho opuszczając rękę i puszczając jej łobuzersko oczko.
Udawał, że nie dostrzegł rumieńca, który ozdobił jej twarz. Udawał, że nie zauważył jej zmieszania. Patrzył spokojnie, jak znika za zamykającymi się drzwiami, by za chwilę ruszyć w drogę powrotną. Czuł się jak wtedy, gdy wracał z pierwszej randki dzierżąc dumnie w dłoni numer telefonu dziewczyny, która zawróciła mu w głowie.
Spotykali się codziennie, a mur zbudowany przez Patrycję z dnia na dzień zdawał się być coraz bardziej kruchy, w przeciwieństwie do samej dziewczyny. Nie potrafił zdefiniować zmian, które w niej zachodziły. Zdawała się rozkwitać. Każdego kolejnego dnia iskierki w jej oczach zyskiwały nowy blask, a uśmiech oszałamiał coraz bardziej. Jej ruchy były coraz bardziej pewne, a polecenia wydawane coraz bardziej zdecydowanym głosem. Coraz częściej przymykała oczy wsłuchując się w muzykę lub nucąc ulubione fragmenty. Lubił na nią patrzeć. Czuł się wówczas szczęśliwy, wystarczało, że była obok i śmiała się, o tak, jak teraz. Nie potrzebował niczego więcej. Lubił, gdy, po skończonej lekcji, siadali razem, by przez chwilę porozmawiać o czymś nieistotnym. Lubił, gdy chowała za ucho niesforny kosmyk włosów, czasem miał ochotę sam to zrobić. Raz spróbował, lecz odsunęła się nerwowo, sprawiając, że jego dłoń została zawieszona bez celu w zgęstniałym nagle powietrzu. Nie chciał, by tak reagowała na jego bliskość, nie wiedział jednak jak ją do siebie przekonać. Przeprosił za śmiałość i chciał zmienić temat, lecz zaskoczyła go mówiąc:
- To ja przepraszam. Nie wiesz o mnie zbyt wielu rzeczy, a ja nie jestem jeszcze gotowa, by o nich mówić. Nie zrobiłeś nic złego.
Chciała odejść, lecz przekupił ją pizzą i filmem, którego nigdy nie widziała, a który miał się za chwilę zacząć. Gdyby ktoś go zapytał, okazałoby się, że nie pamięta ani jednej sceny z tego filmu. Usiadł za nią i z przyjemnością obserwował, jak ona odgryza małe kęsy wydłubując pieczołowicie z trzymanego w dłoni kawałka pizzy nielubiane pieczarki. Wpatrywał się w jej zaaferowany oglądanymi obrazami profil, a w rozpalonej głowie wciąż kołatało mu jedno wypowiedziane przez nią stwierdzenie. "Jeszcze. Nie jest JESZCZE gotowa". Miał ochotę skakać z radości. I skakał, gdy wracał sam do domu po tym, jak odprowadził ją do mieszkania Anki. Skakał z radości, bo chwilę wcześniej przyglądał się wewnętrznej walce, jaka toczyła i która zakończyła się wspięciem na palce i muśnięciem lekko ustami jego policzka. Speszona opuściła wzrok, lecz nie pozwolił na to podnosząc delikatnie jej podbródek i masując kciukiem policzek.
- Dobranoc - powiedział cicho opuszczając rękę i puszczając jej łobuzersko oczko.
Udawał, że nie dostrzegł rumieńca, który ozdobił jej twarz. Udawał, że nie zauważył jej zmieszania. Patrzył spokojnie, jak znika za zamykającymi się drzwiami, by za chwilę ruszyć w drogę powrotną. Czuł się jak wtedy, gdy wracał z pierwszej randki dzierżąc dumnie w dłoni numer telefonu dziewczyny, która zawróciła mu w głowie.
Niezmiennie fajny Grześ :))
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wspólne chwile tak ich do siebie zbliżają i że to tak bardzo pomaga Patrycji :))
VE.
Też go lubię :)
OdpowiedzUsuńLubię Twojego Grzegorza coraz bardziej. Sama nie wiem dlaczego, może dlatego, bo jest brunetem posiada zarost, jest posiadaczem czekoladowych patrzałek i ma uśmiech, który uwielbiam?:D
OdpowiedzUsuńAle do rzeczy. Może Dzięki Grzesiowy Pati odzyska pewnośc siebie, a Grześ będzie cieszył się siatkówką, tak jak wcześniej?
Ta dwójka ma na siebie dobry wpływ, bardzo dobry wpływ.
Może, może... ;)
UsuńGrzegorz jakiż on słodki, do zrzygania wręcz. Tacy też są potrzebni, czasem każda z nas chciałaby takiego w domu. Może nie w łóżku ale tak do pogadania i poprzytulania:)
OdpowiedzUsuńW łóżku może być zupełnie inny, a jeśli nie, to czasem i to może być fajne ;)
UsuńOby był inny bo jakby był tak słodko, powolny to doszłabym za tydzień ale pewnie z jego sąsiadem!
UsuńNo wiesz, sąsiada w to nie mieszaj ;)
UsuńCiekawe kto jest jego sąsiadem??
UsuńNo tak, jeśli sąsiadem jest Misiek, to przestaję się dziwić ;)
UsuńJaki Misiek?? Musze dokładnie wiedzieć żeby nie wpaść z deszczu pod rynnę:)
UsuńJak to jaki? Misiek W. oczywiście ;)
UsuńPrzeżyję:). Chociaż kolana mi nie miękną na jego widok:)
UsuńWolałabyś chomika? Czy innego Miśka?
UsuńTylko nie Tłuściutki Chomik!!! No ale jak mam w Miśkach wybierać to rudy kapitan Jastrzębskiego Węgla Miszel Lasko będzie w sam raz:)
UsuńŁasko? Nooo dooobra, może być Twoim sąsiadem ;)
UsuńTo dobrze. Będę koczować na jego wycieraczce!
UsuńZapukaj. Po co tracić czas, wycieraczka może nie być wygodna ;)
UsuńNo ale jak się na mnie potknie to może zauważy:)
UsuńNa pewno zauważy, tylko może się zdenerwować...
UsuńDobrze, że napisałaś coś tak słodkiego, jak Grzenio. Fajnie się to czyta.
OdpowiedzUsuńPS. W tytule jest 'Wolna', co nie?
Cieszę się. Tak, to "Wolna".
UsuńGrzesiu wpadł jak śliwka w kompot ;) Lubię takiego Grześka :)
OdpowiedzUsuńJa też lubię Grzesia ;)
UsuńAle tu fajnie, tak... milusio. I Grzesio taki wesoły.
OdpowiedzUsuńTo rzeczywiście rzadkość u mnie, zwykle jest smutno :) Może właśnie dlatego coś mi nie pasuje w tym opowiadaniu...
Usuń