sobota, 10 listopada 2012

5. A ja czekam i czekam i czekam, ciszę wplatam we włosy i na palce nawlekam

Pierwszą okazję na zrealizowanie obietnicy, którą sobie złożył zyskał już kilka dni później. Zobaczył ją siedzącą na ławce, gdy przechodził obok parku. Nie zastanawiał się tylko wszedł i bez słowa usiadł przy niej. Przez kilka, a może kilkanaście minut obserwował otaczającą ich przyrodę, starając się nie zwracać uwagi na dziewczynę, lecz gdy w końcu zerknął na nią, wpatrywała się w niego z wyczekiwaniem. Uśmiechnął się lekko i wrócił do podziwiania widoku. Nie zamienili ani słowa do czasu, aż Patrycja wstała i poszła wgłąb jednej z alejek. Patrzył jak odchodzi, a gdy ostatecznie zniknęła za zakrętem, wstał i ruszył w swoją stronę.

Następnego dnia znów siedziała na ławce. Tym razem był lepiej przygotowany. Usiadł obok i zaczął rozsypywać przyniesione specjalnie na tą okazję ziarno dla ptaków. Szybko zaroiło się wokół nich od gołębi, wróbli i innych latających stworzeń, których nie potrafił nawet nazwać. Ukradkiem obserwował dziewczynę i widział, że przedstawienie się jej podoba. W pewnym momencie powiedziała pełnym emocji szeptem:
- Zobacz, sikorka! Nie wiedziałam, że już przyleciały!
Miał wrażenie, że zaraz klaśnie w dłonie ciesząc się jak dziecko. Zaśmiał się z jej entuzjazmu płosząc kilka ptaków. Gdy spojrzał na nią patrzyła gdzieś w dal, szybko jednak skierowała wzrok na niego ściągnięta chyba myślami towarzysza.
- Przepraszam - zaczął.
Odwróciła wzrok nie mówiąc ani słowa, więc i on zamilkł. Przez chwilę obserwowali jeszcze skubiące ziarno ptaki, później ona wstała i zaczęła odchodzić. Odwróciła się jednak i patrząc gdzieś ponad jego głową wyszeptała:
- Do widzenia
I odeszła. Patrzył za nią szczęśliwy. Udało mu się przełamać pancerz dziewczyny! Teraz powinno być łatwiej.

Kolejnego dnia nie był już tego tak pewny. Biegał parkowymi alejkami, lecz Patrycji nigdzie nie było. Szukał jej wszędzie, czekał na nią aż zaczęło się ściemniać. Nie przyszła. Mylił się. Nic się nie zmieniło.

Następnego dnia padał deszcz, lecz mimo wszystko poszedł do parku. Nie było jej. Podobnie jak przez kilka  słonecznych dni kończących tydzień.

Zniknęła.

Był tak zajęty myślami o Patrycji, że zapomniał nawet o tym, że Iza ciągle się nie odezwała. Zdziwił się więc ogromnie, gdy spojrzał na wyświetlacz telefonu i zobaczył na nim imię osoby, na której telefon jeszcze niedawno tak bardzo czekał, a który teraz nie wywołał w nim większych emocji. Odebrał suchym "słucham" i przez chwilę słuchał mętnych tłumaczeń dziewczyny. Nie ułatwiał jej zadania. Milczał słuchając wymówek. Milczał, gdy powiedziała, że musi przemyśleć wszystko, że zagubiła się i już nie wie, czego chce. Milczał, gdy poprosiła o chwilę przerwy i czas do namysłu. Gdy skończyła powiedział tylko "dobrze", czym wprawił ją we wściekłość. Wykrzyczała w słuchawkę, że myślała, że więcej dla niego znaczy, na co odpowiedział zimnym głosem:
- Miesiąc temu byłem gotów błagać cię o powrót, dwa tygodnie temu chciałem jechać po ciebie, teraz pogodziłem się już z tym, że to koniec.
- Ale ja nie wiem, czy chcę, bo to był koniec - odpowiedziała drżącym głosem.
- Więc się dowiedz - stwierdził i zakończył połączenie bez pożegnania.
Nie wiedział co czuje. Serce podskoczyło mu radośnie słysząc jej głos. Nadal była mu bliska, jednak miłość została nieco przykryta kurzem żalu. Wiedział, że gdyby chciała teraz wrócić, przyjąłby ją z otwartymi ramionami, ale jak długo może czekać na jej decyzję - tego nie wiedział. Nie wiedział też, czy zdoła jej zaufać tak, jak dawniej. Bezgranicznie.

Mecz. Znów mecz. Nie miał ochoty tu być, ale nie miał wyboru. Stali na boisku rozciągając się w oczekiwaniu na pierwszy gwizdek, gdy jego wzrok podążył za uśmiechniętym spojrzeniem Krzyśka. Spodziewał się zobaczyć jego rodzinę i rzeczywiście ujrzał ją, ale obok nich siedziała Patrycja z tamtą blondynką, która zakazała mu zbliżać się do niej. Przygwoździł przyjaciela pytaniami i szybko dowiedział się, że dał im bilety chcąc choć trochę zrekompensować wybryk Grzegorza. Nie skomentował, gdy przyjaciel wprosił się na pomeczową kolację. Pewnie zauważył. że protest nie ma sensu.

Wygrali, ale dla Grzegorza nie miało to znaczenia. Liczyło się tylko to, że Patrycja jest tu, niedaleko i tym razem nie pozwoli jej uciec.


Nowe będą się pojawiać co dwa dni razem z listami. Dziś wyjątkowo, żeby zrównać opowiadania ;)

14 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że Patrycja szybko się przełamie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Grześ się stara, to dobrze :))
    VE.

    OdpowiedzUsuń
  3. No i proszę! Grzegorz się wczuł w rolę pocieszyciela. Hmmm tylko,że od tego do zakochania jeden krok:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobra, niech on już kończy z tą niezdecydowaną Izą. Gdyby go kochała, to by z nim utrzymywała kontakt.

    OdpowiedzUsuń
  5. Grzesiek w końcu zachowuję się jak na dżentelmena przystało :) Iza w porę się ogarnęła i zadzwoniła do Grześka nie ma co.

    OdpowiedzUsuń
  6. Iza się odezwała, kto by pomyślał. Grzesio się stara, plus dla tego pana.

    OdpowiedzUsuń