Rzeszów przypadł jej do gustu Wieczorem spacerowały deptakiem delektując się jednym z ostatnich w tym roku ciepłych wieczorów. Cieszyła się, że tu przyjechała. Tak, jak myślała, Anka nadal czytała w jej myślach. Gdy zobaczyła wysiadającą z pociągu Patrycję wyciągnęła przed siebie ręce pozwalając przyjaciółce zapaść się w jej puszysty sweter i łzami zmoczyć włosy. Zamiast skomentować jej wygląd i niewielki bagaż, Anka rzuciła wesoło:
- Widzę, że czekają nas zakupy - i szybko dodała - Dobrze, że jesteś, Słońce.
I, jak to Anka, zaczęła trajkotać wesoło o tym, co działo się w jej życiu przez kilka ostatnich lat. Opowiedziała, jak postanowiła założyć firmę i jak niespodziewanie wielki sukces odniosła. Skarżyła się, że przestała już radzić sobie sama z ogromem pracy.
- Dlatego spadłaś mi jak z nieba, Słońce. Od dziś będziesz moją prawą ręką, a ja wreszcie będę mogła się wyspać.
Patrycja tylko uśmiechnęła się w odpowiedzi. Czas, by powiedzieć przyjaciółce z jak beznadziejnej sytuacji pomogła się jej wyrwać nadszedł wieczorem, gdy zmęczone spacerem weszły do jakiegoś klubu. Siedziały w kącie sali sącząc kolorowe drinki, a ona mówiła sprawiając, że oczy Anki stawały się coraz większe i coraz bardziej szkliste. Gdy skończyła długo siedziały w milczeniu, aż w końcu przyjaciółka ścisnęła jej dłoń i powiedziała, że to przeszłość, że teraz już będzie dobrze. Anka zawsze miała rację, więc Patrycja jej uwierzyła i gdy rozmowa ponownie zeszła na tematy służbowe rozglądała się już ciekawie po lokalu. Kiedyś lubiła takie miejsca. Mogła się w nich oddawać godzinami swojej największej pasji - mogła tańczyć. Nawet muzyka była taka, jaką lubiła najbardziej. Gorące latynoamerykańskie rytmy aż prosiły, by założyć buty na niebotycznie wysokim obcasie i popłynąć po parkiecie z jakimś przystojniakiem. Otrząsnęła się. Tak było kiedyś. Już nigdy tak nie będzie. Jej uwagę przykuł mężczyzna siedzący przy barze i kręcąca się wokół niego blondynka. Facet chwiał się na krześle i zdawał się nie do końca wiedzieć, co się dzieje, w przeciwieństwie do dziewczyny krążącej niczym sęp. W pewnym momencie odwrócił się w ich kierunku i Patrycja znieruchomiała.
- Czy to ten siatkarz? - spytała.
- Nie wiem - odpowiedziała lekko Anka - Wszędzie możesz ich tu spotkać, ale na sportowca to on mi dziś nie wygląda.
Przyznała jej rację. To niemożliwe. To musiał być tylko ktoś podobny. Gdy spojrzała w tamtym kierunku ponownie, nietypowej pary już nie było. Wróciły do rozmowy. Patrycja jak najszybciej ma zacząć wykonywać swoje obowiązki, już pierwszego dnia odbędzie kilka ważnych spotkań. Czeka je długa noc.
----------------------------------
Bywają czasem takie poranki, że człowiek żałuje, że w ogóle otworzył oczy. Dzień się jeszcze nie zaczął na dobre, a my już wiemy, że byłoby lepiej, gdyby nie zaczął się wcale. Choć jeszcze nie wstaliśmy z łóżka, to mamy już pewność, że nic dobrego nas nie czeka. I mamy rację. Grzegorz rozpoczął taki właśnie dzień okropnym bólem głowy. Otworzył oczy i natychmiast tego pożałował, gdy jasne promienie słońca wdarły się bez zaproszenia i bez najmniejszej choćby skruchy prosto pod jego obolałą czaszkę. Obrazy z poprzedniej nocy powracały sprawiając, że zaczynał rozumieć dlaczego czuje się, jakby w jego ustach zagościła pustynia, a w głowie ktoś urządził laboratorium doświadczalne. Jęknął głośno, lecz poderwał się gwałtownie, gdy odpowiedział mu wesoły szczebiot:
- Widzę, że czekają nas zakupy - i szybko dodała - Dobrze, że jesteś, Słońce.
I, jak to Anka, zaczęła trajkotać wesoło o tym, co działo się w jej życiu przez kilka ostatnich lat. Opowiedziała, jak postanowiła założyć firmę i jak niespodziewanie wielki sukces odniosła. Skarżyła się, że przestała już radzić sobie sama z ogromem pracy.
- Dlatego spadłaś mi jak z nieba, Słońce. Od dziś będziesz moją prawą ręką, a ja wreszcie będę mogła się wyspać.
Patrycja tylko uśmiechnęła się w odpowiedzi. Czas, by powiedzieć przyjaciółce z jak beznadziejnej sytuacji pomogła się jej wyrwać nadszedł wieczorem, gdy zmęczone spacerem weszły do jakiegoś klubu. Siedziały w kącie sali sącząc kolorowe drinki, a ona mówiła sprawiając, że oczy Anki stawały się coraz większe i coraz bardziej szkliste. Gdy skończyła długo siedziały w milczeniu, aż w końcu przyjaciółka ścisnęła jej dłoń i powiedziała, że to przeszłość, że teraz już będzie dobrze. Anka zawsze miała rację, więc Patrycja jej uwierzyła i gdy rozmowa ponownie zeszła na tematy służbowe rozglądała się już ciekawie po lokalu. Kiedyś lubiła takie miejsca. Mogła się w nich oddawać godzinami swojej największej pasji - mogła tańczyć. Nawet muzyka była taka, jaką lubiła najbardziej. Gorące latynoamerykańskie rytmy aż prosiły, by założyć buty na niebotycznie wysokim obcasie i popłynąć po parkiecie z jakimś przystojniakiem. Otrząsnęła się. Tak było kiedyś. Już nigdy tak nie będzie. Jej uwagę przykuł mężczyzna siedzący przy barze i kręcąca się wokół niego blondynka. Facet chwiał się na krześle i zdawał się nie do końca wiedzieć, co się dzieje, w przeciwieństwie do dziewczyny krążącej niczym sęp. W pewnym momencie odwrócił się w ich kierunku i Patrycja znieruchomiała.
- Czy to ten siatkarz? - spytała.
- Nie wiem - odpowiedziała lekko Anka - Wszędzie możesz ich tu spotkać, ale na sportowca to on mi dziś nie wygląda.
Przyznała jej rację. To niemożliwe. To musiał być tylko ktoś podobny. Gdy spojrzała w tamtym kierunku ponownie, nietypowej pary już nie było. Wróciły do rozmowy. Patrycja jak najszybciej ma zacząć wykonywać swoje obowiązki, już pierwszego dnia odbędzie kilka ważnych spotkań. Czeka je długa noc.
----------------------------------
Bywają czasem takie poranki, że człowiek żałuje, że w ogóle otworzył oczy. Dzień się jeszcze nie zaczął na dobre, a my już wiemy, że byłoby lepiej, gdyby nie zaczął się wcale. Choć jeszcze nie wstaliśmy z łóżka, to mamy już pewność, że nic dobrego nas nie czeka. I mamy rację. Grzegorz rozpoczął taki właśnie dzień okropnym bólem głowy. Otworzył oczy i natychmiast tego pożałował, gdy jasne promienie słońca wdarły się bez zaproszenia i bez najmniejszej choćby skruchy prosto pod jego obolałą czaszkę. Obrazy z poprzedniej nocy powracały sprawiając, że zaczynał rozumieć dlaczego czuje się, jakby w jego ustach zagościła pustynia, a w głowie ktoś urządził laboratorium doświadczalne. Jęknął głośno, lecz poderwał się gwałtownie, gdy odpowiedział mu wesoły szczebiot:
- Dzień dobry, Kochanie.
Ten głos nie należał do Izy. Obejrzał się i zobaczył cycatą blondynę. Jak to się mogło stać? Gdzie on miał oczy? I rozum... Nie odpowiedział zastanawiając się w jaki sposób mógłby najszybciej się jej pozbyć. Nie pamiętał jej. Nie miał pojęcia jak znalazła się w jego łóżku. I co w nim robili.
- Kim jesteś? - zaczął niepewnie
- Nie pamiętasz mnie, Kochanie? - zaśmiała się niezrażona dziewczyna - No wiesz, a tak dobrze się bawiliśmy.
- Czy spaliśmy ze sobą?
- Nie - odparła z wyraźnym żalem - ale chyba mi to teraz wynagrodzisz, co?
Odetchnął z ulgą. Chyba nie kłamała. Po co miałaby kłamać?
- Niczego nie będę ci wynagradzał. Musisz już iść. Nie chcę cię tu więcej widzieć.
Protestowała, ale nie słuchał. Zamknął się w łazience i próbował zmyć z siebie zapach nocy. Wyszła, a trzaśnięcie drzwiami słyszała cała okolica. Z rozbawieniem mieszanym z zażenowaniem zmiął w palcach numer telefonu, który wraz ze swoim imieniem zostawiła na szafce nocnej.
Trening był chyba najgorszym, jaki w życiu przeżył. Trener dokładał ciągle nowe zadania, powodując, że głowa aż trzeszczała z bólu. Koledzy śmiali się zbyt głośno, a piłki latały zbyt szybko. Opary alkoholu wciąż unosiły się wokół niego utrudniając myślenie. W końcu tortury się skończyły. Zebrał się szybko, by zrobić to, o czym marzył przez kilka ostatnich godzin - wyspać się. Wychodząc z hali otworzył drzwi z takim impetem, że przewrócił dziewczynę stojącą po drugiej stronie. Trzymane przez nią kartki rozsypały się dookoła, podskakując wesoło niesione przez wiatr. Rzucił się, by je pozbierać, nim odlecą na dobre i gdy wreszcie odwrócił się w stronę swojej ofiary o mało się nie roześmiał. Szare dziewczę leżało wciąż jeszcze oszołomione, miętosząc w dłoniach granatową tekstylną torebkę. W życiu nie widział tak okropnie wyglądającej dziewczyny. Patrzyła na niego spod tych swoich wielkich okularów jakby... wystraszona? Podał jej rękę, ale nie skorzystała z pomocy. Wstała rozmasowując obolały nadgarstek.
- Przepraszam. Nic się pani nie stało?
- Nie. Poproszę moje dokumenty.
Podał trzymane przez siebie kartki. Zaklęła cicho widząc w jakim są stanie i zaczęła je układać, prostując zagięte miejsca. Przyglądał się jej z zaciekawieniem. Miała w sobie coś trudnego do zdefiniowania, co sprawiało, że chciał dowiedzieć się o niej więcej. Może to przez nieufność wypisaną na twarzy? Może przez dziwny strój? Może przez smutek w oczach? Tak, to pewnie przez ten smutek. Spojrzała na niego przez ułamek sekundy i zapytała szorstko:
- Czego Pan jeszcze chce? Żyję, nic mi nie jest, może Pan iść demolować świat.
Zaśmiał się, a ból głowy odleciał gdzieś w dal.
- Grzegorz jestem.
- Tak, wiem.
- W takich chwilach ludzie zwykle mówią, jak mają na imię.
- Ludzie zwykle nie przewracają innych za pomocą drzwi...
Ta dziewczyna zdecydowanie coś w sobie miała.
- Dobrze więc, czy da się Pani zaprosić na kawę w ramach przeprosin?
Spojrzała na niego badawczo oczekując jakiegoś podstępu. Długo szukała go gdzieś na dnie jego oczu, ale chyba nie znalazła niczego poza wesołymi iskierkami, bo odpowiedziała nieco zrezygnowana:
- Jestem tu służbowo.
Jak na zawołanie stanął przy nim kolega.
- Pani Patrycja? - zaczął, a gdy dziewczyna z uśmiechem skinęła głową kontynuował - możemy jechać, moja żona już czeka w domu.
Był ciekawy co łączy Krzysztofa z nieznajomą, ale na to przyjdzie czas później. Teraz powiedział tylko:
- A więc do zobaczenia innym razem, Patrycjo - puścił jej oczko i odszedł zauważając jeszcze, że twarz dziewczyny przybrała czerwoną barwę.
- Kim jesteś? - zaczął niepewnie
- Nie pamiętasz mnie, Kochanie? - zaśmiała się niezrażona dziewczyna - No wiesz, a tak dobrze się bawiliśmy.
- Czy spaliśmy ze sobą?
- Nie - odparła z wyraźnym żalem - ale chyba mi to teraz wynagrodzisz, co?
Odetchnął z ulgą. Chyba nie kłamała. Po co miałaby kłamać?
- Niczego nie będę ci wynagradzał. Musisz już iść. Nie chcę cię tu więcej widzieć.
Protestowała, ale nie słuchał. Zamknął się w łazience i próbował zmyć z siebie zapach nocy. Wyszła, a trzaśnięcie drzwiami słyszała cała okolica. Z rozbawieniem mieszanym z zażenowaniem zmiął w palcach numer telefonu, który wraz ze swoim imieniem zostawiła na szafce nocnej.
Trening był chyba najgorszym, jaki w życiu przeżył. Trener dokładał ciągle nowe zadania, powodując, że głowa aż trzeszczała z bólu. Koledzy śmiali się zbyt głośno, a piłki latały zbyt szybko. Opary alkoholu wciąż unosiły się wokół niego utrudniając myślenie. W końcu tortury się skończyły. Zebrał się szybko, by zrobić to, o czym marzył przez kilka ostatnich godzin - wyspać się. Wychodząc z hali otworzył drzwi z takim impetem, że przewrócił dziewczynę stojącą po drugiej stronie. Trzymane przez nią kartki rozsypały się dookoła, podskakując wesoło niesione przez wiatr. Rzucił się, by je pozbierać, nim odlecą na dobre i gdy wreszcie odwrócił się w stronę swojej ofiary o mało się nie roześmiał. Szare dziewczę leżało wciąż jeszcze oszołomione, miętosząc w dłoniach granatową tekstylną torebkę. W życiu nie widział tak okropnie wyglądającej dziewczyny. Patrzyła na niego spod tych swoich wielkich okularów jakby... wystraszona? Podał jej rękę, ale nie skorzystała z pomocy. Wstała rozmasowując obolały nadgarstek.
- Przepraszam. Nic się pani nie stało?
- Nie. Poproszę moje dokumenty.
Podał trzymane przez siebie kartki. Zaklęła cicho widząc w jakim są stanie i zaczęła je układać, prostując zagięte miejsca. Przyglądał się jej z zaciekawieniem. Miała w sobie coś trudnego do zdefiniowania, co sprawiało, że chciał dowiedzieć się o niej więcej. Może to przez nieufność wypisaną na twarzy? Może przez dziwny strój? Może przez smutek w oczach? Tak, to pewnie przez ten smutek. Spojrzała na niego przez ułamek sekundy i zapytała szorstko:
- Czego Pan jeszcze chce? Żyję, nic mi nie jest, może Pan iść demolować świat.
Zaśmiał się, a ból głowy odleciał gdzieś w dal.
- Grzegorz jestem.
- Tak, wiem.
- W takich chwilach ludzie zwykle mówią, jak mają na imię.
- Ludzie zwykle nie przewracają innych za pomocą drzwi...
Ta dziewczyna zdecydowanie coś w sobie miała.
- Dobrze więc, czy da się Pani zaprosić na kawę w ramach przeprosin?
Spojrzała na niego badawczo oczekując jakiegoś podstępu. Długo szukała go gdzieś na dnie jego oczu, ale chyba nie znalazła niczego poza wesołymi iskierkami, bo odpowiedziała nieco zrezygnowana:
- Jestem tu służbowo.
Jak na zawołanie stanął przy nim kolega.
- Pani Patrycja? - zaczął, a gdy dziewczyna z uśmiechem skinęła głową kontynuował - możemy jechać, moja żona już czeka w domu.
Był ciekawy co łączy Krzysztofa z nieznajomą, ale na to przyjdzie czas później. Teraz powiedział tylko:
- A więc do zobaczenia innym razem, Patrycjo - puścił jej oczko i odszedł zauważając jeszcze, że twarz dziewczyny przybrała czerwoną barwę.
Patrycja koniecznie musi w Rzeszowie obejrzeć główną atrakcję miasta! Pomnik Czynu Waginalnego...tfu! Rewolucyjnego!
OdpowiedzUsuńGzregorz już jest zafascynowany nowo poznaną dziewczyną to dobrze. Może biedak zapomni o zawodzie miłosnym bez uchlania się w trupa)
Pierwsza nazwa pomnika bardziej mi się podoba ;)
UsuńIle razy obok niego przejeżdżam, zastanawiam się kto zgodził się na to COŚ!! ewidentnie ktoś zrobił sobie żart z ówczesnych władz:)
UsuńPoszukałam go sobie i... wow, faktycznie, robi wrażenie :)
UsuńBardzo anatomiczne wrażenie:)
UsuńGrzegorzu, jaką ty masz uroczą koleżankę, którą poznałeś w klubie, no naprawdę :) Mama nie mówiła, że alkohol w dużych ilościach szkodzi? :D
OdpowiedzUsuńI nieładnie tak taranować i zawstydzać biedną Patrycję, nieładnie.
VE.
:)
UsuńGrzesiu, Grzesiu, Grzesiu jak ty byś na mnie wpadł to ja nie wiem, co bym zrobiła, chyba ze wstydu się spaliła. Przyznaje się pomyliłam się i to nawet bardzo, bo ja myślałam, że Grzegorz naskoczy na naszą Pati, a dziewczyna jeszcze bardziej się zestresuje, a tu taka milutka, bardzo milutka niespodzianka. Może Grzesiu jest z tych, co wyznają zasadę uroda przemija, a charakter nie. Chodź nie wiem, czy jeszcze tacy ludzie istnieją w 21wieku. Ale bardzo fajnie się zachował, i jeszcze na kawusię ją zaprosił. Szkoda, że się nie zgodziła, ale może wpadną na siebie po raz drugi? To może niech przyjaciółka Pati zrobi z naszej bohaterski bóstwo. Będzie taki Kopciuszek albo na o brzydki łabędziu, który na nowo stał się pięknym łabędzie. I wtedy Grześ już w ogóle nie przestanie myśleć o Patrycji.
OdpowiedzUsuńA skoro ma coś wspólnego z Krzysiem, Pati, to niech chłopak pobawi się w detektywa i wypyta Krzysia o wszystko:D I niech Kosa już nie myśli o tej całej Izie czy jakoś tak jej było:D
A się rozgadałam;d
Muszą jeszcze na siebie wpaść, prawda? ;)
UsuńOj Grzesiu nie wiesz, że alkohol szkodzi zdrowiu i źle wpływa na pamięć bo zostawia czarne dziury, a później są skutki w postaci cycatej blondynki :D Widać, że Grzesiek jest zainteresowany tajemniczą szarą myszką ;)
OdpowiedzUsuńZgubne skutki picia wódki. Tak jakoś mi się skojarzyło...
Usuń