sobota, 3 listopada 2012

2. Pamiętaj, co, pamiętaj, co obiecałaś mi, kochanie

Spakowała najważniejsze rzeczy do niedużej torby i w pośpiechu opuściła mieszkanie. Do odjazdu pociągu miała niewiele czasu, a chciała zrobić jeszcze jedną rzecz. Kochała plażę. Mieszkała w Kołobrzegu, a nie widziała morza od ponad roku. Paweł nie lubił wiatru, a na samotne spacery od dawna jej nie pozwalał.

Siedziała na piasku zapatrzona w sinoniebieską, spienioną toń przed sobą.  Bałtyk żegnał ją w sztormowym nastroju. Takie morze kochała najbardziej, gdyż najlepiej czuła jak dzikim i nieokiełznanym żywiołem jest woda. Kiedyś inspirowało ją to do wyrażania emocji w tańcu, teraz przywoływało tylko wspomnienia o zupełnie innej dziewczynie, którą była tak niedawno. Czy potrafiłaby jeszcze tańczyć? Podobno tego się nie zapomina, ale czy po wszystkim, co przeszła, mogłaby ruszać się z potrzebną tancerce gracją? Czy połamane przez niego ręce słuchałyby jej poleceń? Czy potrafiłaby flirtować z publicznością tak, jak dawniej? Czy w ogóle chciałaby jeszcze tańczyć? Nie wiedziała... Zdjęła buty i zamknąwszy oczy próbowała poruszać się w rytm nieistniejącej muzyki. Nie potrafiła... Nie czuła tego, co dawniej... Było już za późno, zdołał zniszczyć to, co kochała najbardziej. Z rezygnacją spuściła głowę i wróciła do swoich rzeczy. Nie będzie już tańczyć, ale może przecież prowadzić normalne życie. Może wychodzić z domu, pracować, spotykać się z ludźmi, których wkrótce pozna. Może kiedyś będzie szczęśliwa, kto wie... może nawet kiedyś się zakocha... 

Niebo zesłało jej Ankę. Nie mogła uwierzyć własnym uszom, gdy mama powiedziała, że dawna przyjaciółka jej szuka. Od razu zadzwoniła pod podany numer i z ulgą stwierdziła, że obie już zapomniały co je kiedyś poróżniło. Anka, zupełnie tak, jak dawniej, zdawała się czytać w myślach Patrycji, gdy rzuciła w słuchawkę jakby od niechcenia:
- Trzyma coś ciebie nad tym morzem? Może przeprowadziłabyś się do mnie, do Rzeszowa? Choćby dziś.
Wyjaśniła, że ma duże mieszkanie, otworzyła własny biznes, nic wielkiego, zwykła pomoc przy wszelkich pracach domowych i potrzebuje kogoś zaufanego, żeby ogarnąć to wszystko. Patrycja często myślała nad tym, że powinna wyprowadzić się daleko, gdzieś, gdzie Paweł nie będzie jej szukał. Mało prawdopodobne, by był psychopatą owładniętym chęcią zemsty, jednak ona potrzebuje czasu, by móc stawić mu czoła. By przeciwstawić się jego żądaniom. Nie miała wcześniej miejsca, w którym mogłaby się ukryć, teraz jednak miała Ankę i jej propozycję. Rzeszów... Niewiele wiedziała o tym mieście. Było daleko i miało niezły klub siatkarski. Na wyjazd zdecydowała się dopiero rano, gdy w świetle dnia zobaczyła ślady po wałku, którego nie zdążyła schować. Będzie tęskniła za morzem, ale to dla niej szansa. Anka obiecała jej pracę i mieszkanie, nie potrzebuje nic więcej.
Wstała otrzepując się z piasku. Ostatni raz spojrzała tęsknym wzrokiem na morze. Czas ruszyć w drogę.
----------------------------------
Wpatrywał się w wyświetlacz telefonu, który wciąż uparcie milczał. Obiecała, że zadzwoni. Wczoraj. Gdy wieczorem, po kilku dniach ciszy, wybrał w końcu jej numer, usłyszał w tle muzykę i głosy kilku nieznanych mu osób. Mówiła, że wyszła z przyjaciółmi, że chce odświeżyć znajomości, skoro znów ma tam mieszkać i rozłączyła się szybko. Zrozumiał, choć był to piątek i mogła wybrać przyjazd do niego. Zrozumiał, bo to przecież dopiero jej drugi weekend w Warszawie. Pierwszy wykorzystała na przemeblowanie mieszkania, to też rozumiał. Pewnie przyjedzie następnym razem, a o telefonie zwyczajnie zapomniała, tylko on jak idiota odlicza kolejne minuty z braku lepszego zajęcia. Wolał się łudzić niż przyznać, że to chyba już koniec. Znów wybrał numer jednak w słuchawce usłyszał tylko przerywany sygnał. Nie odebrała. Tak samo jak godzinę temu, trzy godziny temu i jeszcze siedemnaście razy od wczorajszego wieczoru. Bolało go, że dawni przyjaciele okazali się ważniejsi niż on. Bolało go, że tak łatwo odrzuciła wszystko, co ich łączyło, wszystko, co dla niego stało się sensem życia. Miała dzwonić, miała pamiętać, obiecała... Pewnie zupełnie o nim zapomniała oszołomiona powrotem do wielkiego miasta... Pewnie nigdy nie znaczył dla niej tyle, ile ona dla niego. Nie obchodziło ją ani odrobinę, że siedzi teraz sam w pustym pokoju zaklinając telefon. Jego przyjaciele mieli własne życie, rodziny, dziewczyny, które nie wyjechały do stolicy. Mieli zdecydowanie ciekawsze plany na wolny niedzielny wieczór niż towarzystwo zgorzkniałego kolegi. Czuł, że musi natychmiast wyjść, bo inaczej zwariuje. Poderwał się z miejsca. Skoro ona chce o nim zapomnieć - proszę bardzo! Jeszcze tego pożałuje! Wyszedł z mieszkania trzaskając drzwiami i prawie taranując sąsiadkę. Szedł szybkim krokiem przed siebie bez żadnego planu. Nie wiedział dlaczego wszedł do klubu, w którym nigdy nie bywał. Nie wiedział dlaczego usiadł przy barze. Gdy zamówił pierwszą setkę, spojrzał na nią badawczo, jakby znała odpowiedź na wszystkie jego pytania. Nie znała, odpowiedziała tylko pieczeniem w przełyku i ostrym smakiem w ustach. Podobnie jak kolejne. Gdy alkohol krążył już wesoło w jego żyłach, Grzegorz tańczył i śmiał się z jakąś brunetką. A może blondynką... Później były już tyko niewyraźne strzępki rozmowy, jakaś taksówka, czyjś piskliwy śmiech i ciemność...


Jeśli ktoś nie zauważył - jest bredniopis 

12 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Smutne? Ja nie potrafię pisać wesołych opowiadań, próbowałam, ale wychodzą tak okropne, że sama nie chcę ich czytać. To akurat nie jest zbyt smutne. Moim zdaniem.

      Usuń
  2. Cholernie to smutne, że przez Pawła nie potrafi już tańczyć, że zniszczył w niej to, co kochała.
    VE.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeden facet, jeden idiota potrafi zniszczyć całe życie kobiety. Życie potrafi być cholernie, ale to cholernie niesprawiedliwe. czym sobie Pati zasłużyła na takie trakowanie czym. Przez tego całego Pawełka nie robiła tego, co kocha. Mam nadzieję, że w Rzeszowie znajdzie szczęście. Nie wiem czy Kosa dobrze zrobił, że poszdeł się zabawić. Wiem, że cierpi, ale czy to dobre wyjście.
    Wiesz, a ja kocham smutne opowiadania.
    Btw, jesteś genialna. Mówiłam Ci to już?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smutne to moja specjalność ;)
      Jej, nikt mi tego nie mówił (tu powinnam wstawić buźkę mrugającą zalotnie rzęsami, ale nie posiadam takiej)
      pozdrawiam

      Usuń
  4. Grzegorzu, Grzegorzu alkohol szkodzi zdrowiu, nie tylko psychicznemu. Można złapać i coś innego bo pijaku łatwo zabłądzić do cudzego wyra...

    OdpowiedzUsuń
  5. Whoa! Grzesio taki rozrywkowy, to mnie zaskoczyłaś.

    OdpowiedzUsuń
  6. No to Grześ postanowił dość intensywnie zapominać. Alkohol w dużych ilościach szkodzi na wszystko ;)

    Jeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na rozdział 16 na blogu http://milosc-leczy-zlamane-serce.blogspot.com/ . Życzę miłej lektury ;)

    OdpowiedzUsuń